Oto zapowiadana druga część piwnego Halloween. Logiczny ciąg obu recenzji przerwał czosnek, urodziny bloga i przede wszystkim brak dzisiejszego bohatera w sklepie. Teraz już jest. Po Naked Mummy przyszedł czas na Dyniamit, który jest kolejną polską interpretacją Pumpkin Ale (piwa dyniowego). Podobno beczkowa wersja PINTY różni się od butelkowej. Czy jest tak w rzeczywistości? Kto wygrał dyniowy wyścig? Zapraszam do lektury!!!
PINTA i AleBrowar nadal zaskakują. Warzone przez nich piwa są coraz ciekawsze. Dzięki temu wiele osób ma okazję na spróbowanie stylów, które są ciężko dostępne w Polsce. W końcu rzadko kiedy spotyka się w sklepach Black IPA (Black Hope) czy też Imperial Witbier (Viva La Wita). Dlatego też ucieszyłem się kiedy oba browary kontraktowe zapowiedziały Halloween-owe wyroby. Kawałek Ameryki znowu trafia do Naszych lodówek, a piwne horyzonty społeczeństwa stale się poszerzają. Osobiście traktuję te pozycje jako ciekawostkę, ponieważ Pumpkin Ale nie jest tym czego pragnę. Bardziej czekam na Koniec Świata (Sahti) i Saint No More (Christmas Ale). No, ale do tego czasu trzeba kosztować tego co dostępne. Dlatego pora przejść do Dyniamitu. Zawiera on 6% alkoholu i osiąga ekstrakt na poziomie 16,5%. Grafika? Etykiety PINTY coraz bardziej mi się podobają. Do tej pory było schludnie, ładnie i poprawnie. Teraz do tego dochodzi to coś, czego brakowało. Po ciekawym Viva La Wita i Angielskim Śniadaniu grafik znowu się wykazał.Pssst… Podczas przelewania do szkła, piana urasta do średnich rozmiarów. Jest ona drobnoziarnista i ładnie oblepia szklankę. Finalnie była obecna do końca w postaci 1cm kożucha. Kolor to mętny, pomarańczowo-herbaciany odcień.
Sprawdźmy co my tu mamy. Zapach to intensywny aromat goździków, imbiru i słodkawej dyni. W smaku jest podobnie. Wszystkie wymienione akcenty występują również i tutaj. Baza jest delikatna, lekko słodkawa, nie sprawiająca wrażenia ciężkości. Jednak zdominowana jest ona przez goździki i pozostałe przyprawy. Korzenność delikatnie piecze w podniebienie. Dynia minimalnie wyczuwalna. Całość „lepka” i wysoce pijalna. Wysycenie na poziomie średnim.
Podsumowując, Dyniamit to smakowite i zaskakująco pijalne piwo. Pomimo dosyć wysokiego ekstraktu wszystko jest tu lekkie i proste w odbiorze. Wersja beczkowa była mocno goździkowa i trochę uciążliwa. Tutaj jest już inaczej. Piwowar wspominał o nawiązaniu do gumy cynamonowej „Big Red” (pycha) i rzeczywiście coś jest na rzeczy. Jednak szkoda, że tytułowa dynia nie jest bardziej uwypuklona. Mimo wszystko Dyniamit jest bardziej pumpkin-owy niż Naked Mummy.
Piwo do nabycia w sklepie Rodzinka-Bis w Warszawie, na ul. Pejzażowej 2 lok.U-2!!
ja natomiast czekam cały czas na Naked Mummy. Dyniamit piłem, ale dla mnie to jest piwo w stylu: wypić raz i czekać na kolejną nowość.
A mój dyniamit czeka na 1grudnia ( bo czemu by nie ) 😀
Przecież 1 grudnia będzie Koniec Świata 🙂
Pierwsze co się rzuca w nos , po otwarciu butelki to zapach goździków i cynamonu . Po przelaniu do szklanki do aromatów dołącza delikatna woń chmielu . Zapowiada się ciekawie – a na pewno lepiej niż Mumia .
W od pierwszego łyku , aż do ostatniego czuć dynie ( tak że nie ma szansy na pomyłkę ) , przyprawy i chmiel . Zasadniczo żaden aromat nie próbuje zdominować całości , tylko się uzupełniają .
W pojedynku Pinta : AleBrowar – 1:0 .
Pingback: PINTA Stare Ale Jare, czyli bardzo trafiona nazwa | Smak Piwa
Pingback: PINTA Oto Mata IPA, czyli piwo z ryżem | Smak Piwa
Pingback: Khaox | 142% rozgrywki na meksykańskiej granicy (czyli o gamebuildingu) ZnadPlanszy.pl